Dlaczego spod lady? Kiedy klienta brak, towar poukładany, półki czyste to trzeba coś zrobić z rękoma, które domagają się zajęcia. Oczywiście druty w dłoń i nawet ażur znajomy wychodzi bez pomyłek. Deszczu sporo tego lata więc klienci siedzą w domach tęskniąc za grilem, kiełbaską i piwkiem a ja dziergam w oczekiwaniu na klienta, trzymając koszyczek z robótką pod ladą.
Takim to sposobem stało się możliwe wydzierganie kolejnej Junenberry trungle. Chusta jest trochę większa od oryginału, wzór rozpisałam w excelu i tym sposobem mogę dowolnie zmieniać wielkość chusty.
Wzór nadal pozostaje moim numerem jeden. Kolor użytej wełny to piaskowy beż, wełna kupiona w "Zagrodzie". Gatunkowo cudna, jeszcze do niej wrócę.
Pod ladą też powstała mała chusta a raczej szalo-chusta. Materiałem użytym jest mieszanka bawełny i wiskozy znaleziona w second handzie, składem podobna do sonaty, troszkę cieńsza.
Szal jest miękki i do wielokrotnego omotania. Gdybym zakończyła ściślej oczka ostatniego rzędu to chusta nie byłaby taka długa. Jest taka jaka powinna, długa i "sznurkowata". Lubię ten efekt.
Takim to sposobem stało się możliwe wydzierganie kolejnej Junenberry trungle. Chusta jest trochę większa od oryginału, wzór rozpisałam w excelu i tym sposobem mogę dowolnie zmieniać wielkość chusty.
Wzór nadal pozostaje moim numerem jeden. Kolor użytej wełny to piaskowy beż, wełna kupiona w "Zagrodzie". Gatunkowo cudna, jeszcze do niej wrócę.
Pod ladą też powstała mała chusta a raczej szalo-chusta. Materiałem użytym jest mieszanka bawełny i wiskozy znaleziona w second handzie, składem podobna do sonaty, troszkę cieńsza.
Szal jest miękki i do wielokrotnego omotania. Gdybym zakończyła ściślej oczka ostatniego rzędu to chusta nie byłaby taka długa. Jest taka jaka powinna, długa i "sznurkowata". Lubię ten efekt.
Kryniu - piękna i ja też od czasu kiedy zobaczyłam ten wzór u Ciebie to go kocham i mam zamiar uczynić sobie nawet własnoręcznie wełnę na taką jeszcze jedną. Macie rację z Fanaberią estońskie bąble wyglądają zdecydowanie lepiej :)))
OdpowiedzUsuńŚliczne obie... Ale ze względu na kolor pierwsza jest tą naj... naj... Choć wzory obu są cudne ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Cudna, ja pod ladą niestety nie mogę niczego zrobić, bo nam nie wolno, no i pewnie lada trochę inna ;) bo "moje" sklepowa
OdpowiedzUsuńKrysiu - cudniasta jeszcze bardziej!
OdpowiedzUsuńIle Ci poszło wełenki?
To drugie też bardzo urokliwe, ja też takie farfocle lubię zamaszyste do omotania i kolor bajeczny!
Lada to dobre miejsce!
Obie chusty piękne, ale moje serducho rwie się do pierwszej:)
OdpowiedzUsuńOj, Karino z własnej wełenki cud nad cudy będzie.
OdpowiedzUsuńJoie - kolor jest moim faworytem od dwóch lat.
Kathinno - moja lada też sklepowa, wsiowa.
Aniu - wrzuciłam chustę na wagę, sklepową. Chusta waży dokładnie 325g. A frędzle lubię od zawsze. Z wiekiem odważniej je noszę, też lubię jak mi coś tam dynda. Robię kolejną z frędzlami, prosta więc niedługo pokażę, do butów i torby kolorystycznie mi potrzebna.
Maris, bo ta pierwsza to faktycznie cudo.
OdpowiedzUsuńPiękne rzeczy Ci wychodzą spod tej lady:)) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńjestem pod wrażeniem chust, zwłaszcza pierwszej. Podziwiam pracowitą wykonawczynie, co każdą chwilę potrafi wykorzystać.
OdpowiedzUsuńAgus, Samosiu - każde miejsce i każdy czas dobry jest by coś dłubać, w kolejce, w samochodzie, podczas gotowania obiadu a już na pewno podczas oglądania filmu. I tak małymi kroczkami, po kilka rządków do celu.
OdpowiedzUsuńPiękne są te Twoje chusty...
OdpowiedzUsuńI ta i poprzednie...ślicznie Ci wyszły.
Mnie nieustająco zachwyca Junebbery ...
Mam mało czasu , ale wiem ,że kolejną sobie zrobię kiedyś:)))
Serdeczności
Fantastyczne..pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudowne chusty, bardzo mi się podobają:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Kocurku, Twoja Junenbery też piękna jest i czekam na wariacje. Twoje prace też podziwiam i zazdroszczę bardzo umiejętności przędzenia. Ciągnie mnie bardzo do własnej wełenki ale jeszcze czasu brak na naukę.
OdpowiedzUsuńReni, Fouzune dziękuję, uwierzcie mi, że chusta jest łatwa w wykonaniu. Nawet ja z kiepską umiejętnością angielskiego dałam sobie radę, troszkę perypetii było na początku ale to pryszcz.
Piękne chusty ;moje wszystkie chusty powstały ''pod ladą''
OdpowiedzUsuńale piękne chusty... zazdroszczę, ja na razie pokonałam abrazo ale reszta to dla mnie czarna magia i gęsia skórka:-)
OdpowiedzUsuńViolu, znaczy się jest nas więcej dłubiących pod ladą.
OdpowiedzUsuńMirabelko, jeśli wydłubałaś abrazo to dalej będzie już tylko lepiej. Lęki trzeba pokonywać nawet te związane z dzierganiem. Już wiesz, że warto.
och ta pierwsza jest piękna
OdpowiedzUsuńJago, piękno trzeba powielać, dziergaj ją i Ty. Nie jest trudna.
OdpowiedzUsuńNo tak, pamiętam czasy że spod lady kupowało się wspaniałe rzeczy i to określenie bardzo pasuje do Twoich wyrobów. No i fajnie, że możesz wolny czas tak właśnie wykorzystać.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo klientów.
ta lada jakaś zaczarowana ;) same cudowności spod niej wychodzą :)
OdpowiedzUsuńChusty piękne wychodzą spod Twoich rąk :) Zwłaszcza ta pierwsza - piaskowa przypadła mi do gustu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiękne chusty i fajna lada skoro takie cuda można pod nią uczynić
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za kolejne piękne komentarze. Lada nie byle jaka bo z recykligu ale niestety czas lady i dziergania pod ladą ma się ku końcowi. Jak to w życiu bywa zmiany, zmiany, zmiany .......
OdpowiedzUsuńCo za cudo !!!!Oczu nie można oderwać!!!!:)
OdpowiedzUsuń