Daleko mi było ale jednak byłam. Miejsce spotkania piękne, dziewczyny cudowne w wieku zróżnicowanym. Spotkanie czyli naukę przędzenia na wrzecionie zorganizowała
Basia Fanaberia. Basia profesjonalistka opowiedziała o wełnie, o mieszankach, o możliwych błędach, jednym słowem mnóstwo cennych informacji. Pomacać mogłyśmy piękne kolorowe niteczki, próbki i zobaczyć wiele wrzecion "maści" przeróżnej . Jak się okazuje wrzecionem może być nawet krążek CD lub mątewka.
Swoje wrzeciono kiedyś tam kupiłam mając nadzieję, że w końcu zacznę prząść. Runo też leżało od roku, kupione okazyjnie za dwie butelki piwa.
Tuż przed wyjazdem na szybko, prawie o północy prałam i płukałam runo bo było niemożliwie brudne
Wysuszone wyczesywałam szczotką na desce jak pisała
Kankanka ale w końcu ze strychu wyciągnęłam "coś" co wydawało mi się, że ułatwi mi wyczesywanie czesanki. Niekoniecznie, jest za ostre trzeba bardzo uważać na paluszki.
Po wyczesaniu otrzymałam całkiem ładne pasemka. Od
Kankanki wiem, że to wełna owcy pomorskiej.
Na spotkaniu uprzędłam niewiele ale wiem już o co chodzi w "zabawie" z wrzecionem. Na trening przyjdzie pora jesienią. W tej chwili za dużo innych spraw koniecznych do zrealizowania.
Na spotkanie pojechałam przede wszystkim poznać blogowe dziewczyny z
Basią i Anią
Kankanką na czele. Niespodzianką było poznanie
Rogatej Owcy, której historia mnie oczarowała i wiernie podglądam jej zmagania z owcami..
Basia, czarowna osoba, skąd wiedziała, że kocham kamienie? Kamyki z Normandii ubrała w szydełkowe koronki i przyniosła na spotkanie. Jeden jest mój, drugi Kankanki. Mój kamyk swoje miejsce znalazł w pracowni komputerowo - krawieckiej.
Basiu bardzo dziękuję za zorganizowanie spotkania, za czas nam poświęcony za chęć podzielenia się swoją ogromną wiedzą i za to, że JESTEŚ.
Kankanko, wielkie podziękowania dla Ciebie
za gościnę i za czas mi poświęcony. Aniu jak cudowna jesteś na blogu tak dwa razy taka w realu. Mężu należne ukłony za wspaniały krupnik, mniam, jeszcze go wspominam.
Up date
Dla Kankanki zdjęcie przyrządu z gwożdziami na którym próbowałam wyczesywać runo.