środa, 13 czerwca 2012

PLOTKI I WRZECIONO

Dzisiaj przypadkiem zasiadłam z wrzecionem w ręku. Odwiedziła mnie koleżanka "z lasu" ciekawa moich wrażeń z wyjazdu do Wrocławia. Z kawą i wrzecionem powędrowałyśmy do ogrodu.


I w takim to otoczeniu zasiadłam do pokazu jak uczyłam się prząść na wrzecionie. Przędzenie i plotkowanie jak najbardziej idą w parze. Całkiem spokojnie udawało mi się wyciągać czesankę i niteczka nawet cienka nawijała się na wrzeciono.


Nawet pamiętałam jak nawijać na palce nitkę z wrzeciona by zrobić z niej 2-play. Skręt moich nitek jest zdecydowanie za mocny ale jestem pewna, że to tylko kwestia treningu. Poniżej mój dzisiejszy urobek z Kankankowej czesanki.


A zmieniając temat pokaże w czym moja koleżanka maestrą jest. Oczywiście posiada ona wiele innych talentów, które pokazuje czasami w swoim Dłubankowie.


Mam nadzieję, że zarażę moją koleżankę przędzeniem własnych wełenek, bo ja zarażona jestem już okrutnie. Wciągnęło mnie kręcenie, relaks przy przędzeniu jedyny w swoim rodzaju. 

poniedziałek, 11 czerwca 2012

WRZECIONO I WROCŁAW

Daleko mi było ale jednak byłam. Miejsce spotkania piękne, dziewczyny cudowne w wieku zróżnicowanym. Spotkanie czyli naukę przędzenia na wrzecionie zorganizowała Basia Fanaberia. Basia profesjonalistka opowiedziała o wełnie, o mieszankach, o możliwych błędach, jednym słowem  mnóstwo cennych informacji. Pomacać mogłyśmy piękne kolorowe niteczki, próbki i zobaczyć wiele wrzecion "maści" przeróżnej . Jak się okazuje wrzecionem może być nawet krążek CD lub mątewka.
Swoje wrzeciono kiedyś tam kupiłam mając nadzieję, że w końcu zacznę prząść. Runo też leżało od roku, kupione okazyjnie za dwie butelki piwa.

Tuż przed wyjazdem na szybko, prawie o północy prałam i płukałam runo bo było niemożliwie brudne

Wysuszone wyczesywałam szczotką na desce jak pisała Kankanka ale w końcu ze strychu wyciągnęłam "coś" co wydawało mi się, że ułatwi mi wyczesywanie czesanki. Niekoniecznie, jest za ostre trzeba bardzo uważać na paluszki.

Po wyczesaniu otrzymałam całkiem ładne pasemka. Od Kankanki wiem, że to wełna owcy pomorskiej.


Na spotkaniu uprzędłam niewiele ale wiem już o co chodzi w "zabawie" z wrzecionem. Na trening przyjdzie pora jesienią. W tej chwili za dużo innych spraw koniecznych do zrealizowania.

Na spotkanie pojechałam przede wszystkim poznać blogowe dziewczyny z Basią i Anią Kankanką na czele. Niespodzianką było poznanie Rogatej Owcy, której historia mnie oczarowała i wiernie podglądam jej zmagania z owcami..
Basia, czarowna osoba, skąd wiedziała, że kocham kamienie? Kamyki z Normandii ubrała w szydełkowe koronki i przyniosła na spotkanie. Jeden jest mój, drugi Kankanki. Mój kamyk swoje miejsce znalazł w pracowni komputerowo - krawieckiej.


Basiu bardzo dziękuję za zorganizowanie spotkania, za czas nam poświęcony za chęć podzielenia się swoją ogromną wiedzą i za to, że JESTEŚ.
Kankanko, wielkie podziękowania dla Ciebie za gościnę i za czas mi poświęcony. Aniu jak cudowna jesteś na blogu tak dwa razy taka w realu. Mężu należne ukłony za wspaniały krupnik, mniam, jeszcze go wspominam.

Up date
Dla Kankanki zdjęcie przyrządu z gwożdziami na którym próbowałam wyczesywać runo.


środa, 6 czerwca 2012

WYDŁUBANE

Coś tam wydziergałam, coś nadal dziergam. Dzisiaj pokażę jakiś czas temu już ukończone rude ponczo. Inspiracją było ponczo, które kilka lat temu wydziergałam córci. Ona je lubi, ja też więc powstało kolejne w rudym kolorze.


Wykończenie szydełkiem takie samo jak w czarnym.



Wzór i szydełkowe wykończenie  mam nadzieję, że widać dość dokładnie.


Melanż powstał ze skrętu 100% merino New York firmy Ispe i kid moheru firmy Yarn Art. Z moherku zaczęłam spory czas temu chustę, sporo zrobiłam ale odłożyłam robótkę, która odleżawszy trochę czasu przestała mi się podobać. Szukając koloru na ponczo trafiłam na te właśnie nitki. Dzisiaj mam proste w formie, lekkie i ciepłe ponczo.
Dziergam jeszcze dwa sweterki: ogoniasty w paski jest już pod pachy, rudy w warkoczyki 30 cm od dołu. Przy ogoniastym mam 400 oczek na drucie a przy rudym trochę ponad 200. Polubiłam swetry bez zszywania. Zajawki swetrów w następnym poście.
Pled powoli zwiększa swoją wielkość, w każdym tygodniu coś tam przybywa i nie mdli mnie jeszcze.

I pokażę jeszcze co dla porządku z włóczki kilka razy prutej powstaje:


Jest to mieszanka lnu, wiskozy i jedwabiu. Daaawno temu były z niej kolejno dwa sweterki, kilka razy pruta nadal mnie zachwyca swoim połyskiem. Jedną sztukę "koszyczka" mam już gotową kilka kolejnych powstanie kiedyś tam.